środa, 29 lutego 2012
Wschody litopsów
W końcu doczekaliśmy się pierwszych wschodów:) Trwało to kilka dni, ale wygląda na to, że pierwszy rzut jest bardzo obfity. W naturze nie wszystkie nasionka litopsów kiełkują od razu, często wschodzą partiami. Jest to podyktowane trudnymi warunkami ich rozwoju. W naszej uprawie, z 11 gatunków, do tej pory nie wzeszły Lithops helmutii, ani L. marmorata. Uparte są. Możliwe też, że nasionka akurat tych litopsów były już nieaktywne w momencie siewu.
Jak widać, wysoka wilgotność sprzyja kiełkowaniu. Natomiast fatalna pochmurna pogoda sprawia, że siewki są bardzo wyciągnięte, co nie najlepiej rokuje na przyszłość. Pokładamy nadzieję w ich odporności na kiepskie warunki życia....
~chmurnik
wtorek, 28 lutego 2012
Wiosenne burze i duchy powietrzne słowiańszczyzny
Zjawiska atmosferyczne, zwłaszcza tak gwałtowne jak burze, od zawsze fascynowały i przerażały człowieka. Chowając się przed nimi, nasi przodkowie dopatrywali się znaczeń i przyczyn. Słowianie wciągnęli do swoich wierzeń całość przyrody, zwłaszcza jej powietrzne, atmosferyczne oblicze.
Sfera wierzeń związana z niebem i pogodą, jest obrazem barwnym i złożonym. Z jednej strony, Słowianie widzieli na niebie smoki, duchy i inne istoty, o pochodzeniu zdecydowanie niebiańskim (nieziemskim), a z drugiej, poprzez bezpośredni wpływ pogody na ludzkie życie, dopatrywali się wśród chmur działalności istot o ludzkim rodowodzie.
![]() |
Duchy wśród chmur |
Pierwsza wiosenna burza, była wydarzeniem o wielkim znaczeniu. W zapachu burzowego powietrza, w ożywczym deszczu wyczuwano powiew zmian, niemal namacalne powstanie całego świata do życia. Pierwszy grzmot wiązano z mitologiczną opowieścią o bogu Perunie (dalekim odpowiedniku greckiego Zeusa), który swoją błyskawicą rozpruwa brzuch ciężarnej Matki Ziemi i wypuszcza na świat Nowe Życie. Z wiosennymi burzami łączy się także kosmologiczny mit o walce Peruna ze smokami, bądź jego antagonistą Welesem. Perun ciska w ziemię swoje błyskawice, widząc ukrytego tam przeciwnika. Powszechnie uznawano tego boga za władcę burzowych zjawisk i w związku z tym oddawano się pod jego opiekę (bądź jego małżonki, pani deszczu Perperuny). Jeszcze do niedawna na Ukrainie można było zaobserwować zwyczaj trzykrotnego uderzania się kamieniem po głowie, gdy rozległ się pierwszy wiosenny grzmot. Ze słowami "kamen hołowa", czyniono ten magiczny gest, by nadać głowie odporność kamienia i uchronić się przed porażeniem piorunem.
W burzowych chmurach dało się zauważyć zwisające ogony smoków i żmijów. Te dwa rodzaje prastarych istot, są szeroko znane na słowiańszczyźnie, jednak wpływ zachodniej kultury zatarł trochę ich obraz. Zatem, wyjaśnię w skrócie: i smoki i żmije należą do rodu Ażdachów ("Ażdacha" tłumaczy się jako "spętany duch"), stworzonego przez Boga Bogów Swąta (szerzej znanego jako Światowid) w jednym celu: by służyły bogom w wykonywaniu ich zadań. Stąd ich obecność na ziemi. Wygląd smoków nie odbiegał od wizerunku smoka jakiego znamy z legendy o smoku wawelskim, natomiast żmijowie przypominali raczej wielkie skrzydlate węże o wielu ogonach.
W niektórych rejonach słowiańszczyzny panowało przekonanie, że w czasie burzy czarownicy wypuszczają smoki z grot, by latając w chmurach czyniły szkody ludziom.
![]() |
Żmij |
Burzowe chmury były także żywiołem ludzi-demonów. Zdecydowanie najważniejszymi z nich byli chmurnicy. Demony te, zwane także płanetnikami, byli ludźmi, którzy za życia, bądź po śmierci, kierowali chmurami burzowymi i gradowymi. Zazwyczaj także, odstawali oni od społeczeństwa nie znajdując w nim zrozumienia i żyli na uboczu. Wierzenia na ich temat różnią się nieco w różnych rejonach, można jednak wyróżnić kilka typów:
- były to dusze ludzi zmarłych nagłą śmiercią, często w odmętach rzek i jezior (co łączyło je z wodą w chmurach), które istniały potem jako powietrzne duchy sterując chmurami. Do niedawna, wierzenia te, wymagały ofiar i ceremonii, by złośliwy duch nie sprowadził gradu na uprawy,
- byli to młodzieńcy zdrowi i silni, którzy przed burzą byli wciągani całą swoją istotą w chmury, nad którymi obejmowali przewodzenie. Byli na ogół życzliwi ludziom i działali na korzyść swojej wsi. Na Bałkanach zwani stuhaczami.
- byli to ludzie niedorozwinięci i chorzy, często o wadach budowy (a nawet skrzydełkami pod pachami), lub miejscowi czarownicy, którzy podczas snu przenosili się w chmury i tam walczyli ze złymi smokami broniąc swojej społeczności. Tych należało otaczać opieką i szanować,
- ostatnim typem, poświadczonym również w małopolskim folklorze, był niepozorny chmurnik, będący często człowiekiem ułomnym fizycznie i umysłowo, odstającym od społeczeństwa, nie mogącym sprostać wymogom życia gromadnego i pracy. Często odrzucany i niechciany we wsi, posiadał zdolność kierowania burzą i deszczem za pomocą umysłu. Jeszcze w XIX w. w Małopolsce zdarzały się kazania księży, nawołujące do zaprzestania praktyk magicznych owym chmurnikom. Wtedy to bywało i tak, że zazwyczaj dobrze usposobiony chmurnik, obrażał się, skutkiem czego były nagłe i niezrozumiałe zniszczenia gradowe całych upraw.
![]() |
Uwspółcześnione wyobrażenie chmurnika, który nieopatrznie sprowadził burzę na siebie |
Z żywiołem powietrza związanych było także mnóstwo innych pomniejszych duszków i bogunów, o tyle istotnych, że psotliwych i nieznośnych, aczkolwiek znacznie ustępujących mocą płanetnikom. Natomiast na pograniczu sfery powietrza i ziemi, pojawiała się groźna południca, odwodząca od zmysłów spracowanych rolników. Ale o tym innym razem.....
[zdjęcia i rysunki własne]
~chmurnik
poniedziałek, 27 lutego 2012
Litopsy, dziwaczne piękności
Kiedy pewnego gorącego poranka,
nieopodal miejscowości Zand Fleit (dzisiejsze RPA), William Burchell podniósł z ziemi kamyk i ze
zdziwieniem spostrzegł wyrastające z niego korzenie, nie wiedział, że oto
odkrył jeden z najciekawszych gatunków roślin, jakie rosną na Ziemi. Ten
angielski badacz i przyrodnik, zapoczątkował w 1811 roku serię odkryć okazów
roślin tak podobnych do kamieni, że aż trudnych do odróżnienia.
Rośliny rodzaju Lithops,
ze względu na swoje ogromne zdolności maskowania się w terenie, otrzymały nazwę
oznaczającą „podobne do kamieni”. Należą do rodziny przypołudnikowatych Mesembryanthemaceae (niektórzy naukowcy
wyodrębniają rodzinę Aizoaceae,
pryszczyrnicowatych). Występują na obszarze RPA i Namibii, głównie na
pustyniach, gdzie kryją się w szczelinach skalnych bądź pod źdźbłami
zaschniętej trawy. Kolorem i kształtem
starają się nie wyróżniać spośród otaczających ich kamieni. Cechę tą nazywamy mimikrą.
Są to sukulenty liściowe, niewielkich rozmiarów, o kształcie
otoczaków, kopułek, kopytek bądź guzików. Ich maczugowate, bąblowate liście,
magazynują duże ilości wody. Każda roślina posiada dwa liście zrośnięte u
podstawy, przylegające do siebie tak ściśle, że zostaje pomiędzy nimi tylko
wąska szparka. Z niej, po przejściu zimowego spoczynku, wyrastają żółte lub
białe kwiaty, przypominające stokrotki. Każda nowa para liści, wyrasta
spomiędzy dwóch poprzednich, które to obumierają i zasychają, oddając
zgromadzoną wodę swoim następcom. Korzenie rozwijają się w zależności od
podłoża; na skalistym tworzy się palowy korzeń głęboko wrastający w szczeliny,
natomiast na luźnym i piaszczystym podłożu, litopsy tworzą delikatne korzonki
przybyszowe, sięgające płytko pod powierzchnię, by wydobyć odrobiny wilgoci z
porannych mgieł.
![]() |
Jeden z moich małych litopsów, jeszcze we własnej doniczce. Kiedyś myślałem, że to Lithops hookeri, teraz mam wątpliwości |
Urok tych roślin polega na silnej gruboszowatości liści. Te
przypominające pomarszczone bulwki organy, posiadają różne kolory i desenie.
Barwy wahają się od szarozielonych, przez białe i popielate do rdzawo
czerwonych. Poszczególne gatunki,
odróżnia się właśnie na podstawie liści, a także cech anatomicznych owoców.
Jednak oznaczenie ich jest raczej trudne, i w amatorskiej uprawie nie do końca
potrzebne, gdyż wszystkie mają te same wymagania.
Na tym okazie widać resztkę prawego liścia, powoli obumierający lewy, i wybijającą się nową parę liści. |
Do uprawy litopsów, wystarczy parapet okienny o południowej
wystawie. Są to rośliny lubiące słońce i ciepło. W ciągu sezonu wegetacyjnego
należy podlewać je tylko raz na dwa tygodnie, upewniając się, że woda nie
pozostaje na podstawce. Zimą najlepiej zapewnić im stanowisko słoneczne, ale
nieco chłodniejsze, najlepiej ok. 15 °C i nie podlewać. Optymalny wzrost
zapewni im posadzenie w grupie i wysypanie podłoża żwirkiem.
Litopsy nie mają specyficznych chorób ani szkodników,
natomiast są bardzo wrażliwe na nadmiar wody. Przelanie roślin spowoduje ich
osłabienie i gnicie. W ich przypadku sprawdza się zasada „im mniej tym lepiej”.
Zasianym litopsom należy zapewnić wysoką wilgotność powietrza, ciepło i rozproszone światło. |
Zachęcamy do próbowania swoich sił w uprawie. U nas litopsy
są już posiane, czekamy na wschody :)
~chmurnik
niedziela, 26 lutego 2012
Wiosenni truciciele
Niedługo nadejdzie prawdziwa
wiosna. Jasne słońce stopi resztki śniegu, zewsząd uderzy zieleń nowego
życia. Ziemia, udręczona mrozami wyda na świat swoje pierwsze tegoroczne dzieci.
Przechadzając się po wiosennym lesie zauważymy pierwsze kwiaty. Niech ich urok
i świeży wygląd, nie zwiedzie nas, co do prawdziwej natury tych wiosennych
piękności. Matka ziemia okrywa się bowiem zielenią, nasączoną jadem. Rośliny
zwiastujące życie, mogą je szybko i boleśnie zakończyć.
Jedne z pierwszych ukażą się nam śnieżyce wiosenne. Ich
białe kwiaty zdobią często nasze ogrody, natomiast naturalnie występuje w
wilgotnych lasach i zaroślach. Sześciopłatkowe kwiaty, z żółtawymi plamkami na końcach
płatków, delikatnie pachną. Ukazują się od marca do kwietnia. Cała roślina jest
lekko trująca, dzięki zawartości alkaloidów. Jeden z nich, galantamina, jest odpowiedzialny za
efekty zatrucia - wymioty i biegunkę.
![]() | |||
|
Ten sam alkaloid występuje w bardzo podobnym gatunku –
przebiśniegu. Roślina ta również należy do rodziny amarylkowatych. Od śnieżycy
odróżnia go kwiat złożony z 3 dużych i 3 wewnętrznych, małych i zielonkawych
płatków. Efekty zatrucia są takie same, natomiast trucizna może przejść do
mleka krów, które pożywią się rośliną, czyniąc je toksycznym dla ludzi.
![]() |
Galanthus nivalis śnieżyczka przebiśnieg (Amaryllidaceae) |
![]() |
Daphne mezereum
wawrzynek wilcze łyko
Thymelaeaceae
|
Spacerując po wilgotnych i cienistych lasach możemy sie
natknąć również na różowo kwitnący krzew wawrzynka wilcze łyko (Daphne mezereum, Thymelaeaceae). Jest to
niewysoka roślina, dorastająca do 1m wysokości, o czerwonobrunatnej korze i
lancetowatych liściach, spodem sinozielonych. Wawrzynek pojawia się w ogrodach,
ze względu na czerwone, atrakcyjne jagody ukazujące się w czerwcu. Owe jagody,
jak również łyko, są źródłem jego złej sławy i drugiego członu nazwy. Te części
rośliny są, bowiem najbardziej trujące, przesiąknięte mezereiną i dafnetoksyną,
żywicowymi substancjami o ostrym, piekącym smaku i drażniących właściwościach.
Działając na skórę powodują podrażnienia, do owrzodzeń i martwiczego rozpadu
skóry włącznie. Zjedzenie jagód, szybko skutkuje dolegliwościami gastrycznymi a
później pobudzeniem ośrodkowego układu nerwowego i zgonem w zapaści. Śmiertelna
dawka dla psa wynosi ok. 6 jagód, a dla dorosłego człowieka 10.
![]() |
Convallaria majalis
konwalia majowa ( szparagowate Asparagaceae) |
Konwalia majowa jest doskonale znaną byliną ogrodową,
wykorzystywaną na stanowiskach półcienistych i cienistych. Białe kwiaty zebrane
w grona, przekształcają się w czerwone, apetyczne jagody już w sierpniu.
Roślina, w tym owoce, zawierają nasercowe alkaloidy. Już kilka jagód może zabić
dziecko. Ofiara, oprócz biegunki i wymiotów, doświadcza zawrotów głowy, czasem
halucynacji i majaczeń, a ostatecznie umiera wskutek zaburzenia czynności
serca. Glikozydy dobrze rozpuszczają się w wodzie, zdarzały się przypadki
śmierci dziecka, które napiło się wody z wazonu z konwaliami.
Dla dociekliwych dodam, że konwalia nie lubi długo zagrzewać miejsca i pociągają ją taksonomiczne wędrówki. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat opuściła rodzinę liliowatych, by poprzez konwaliowate i myszopłochowate, osiąść w gronie szparagowatych Asparagaceae (wg. systemu AGP III).
Dla dociekliwych dodam, że konwalia nie lubi długo zagrzewać miejsca i pociągają ją taksonomiczne wędrówki. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat opuściła rodzinę liliowatych, by poprzez konwaliowate i myszopłochowate, osiąść w gronie szparagowatych Asparagaceae (wg. systemu AGP III).
A oto jeszcze jedna roślina, chętnie sadzona w ogrodach.
Ciemiernik biały, z rodziny jaskrowatych (Ranunculaceae).
Jest to kłączowa bylina, o zimozielonych liściach i kwiatach białych u gatunku,
u odmian ozdobnych występują inne kolory. Kwitnie bardzo wcześnie, nierzadko
jeszcze zimą. Jego łacińska nazwa, Helleborus
niger odnosi się do korzeni, które są bardzo ciemne. Zawierają glikozydy
nasercowe i saponiny, powodujące wymioty i przeczyszczenie, upośledzenie
oddechu, zawroty głowy i zaburzenia widzenia. Śmierć, czasem poprzedzona
charakterystycznym bólem za mostkiem, następuje wskutek zatrzymania czynności
serca.
![]() |
Helleborus niger, Ranunculaceae |
Trucizny roślinne, są zwykle substancjami biorącymi udział w
skomplikowanym metabolizmie rośliny. Dodatkowo pełnią funkcje obronne, trując
zwierzęta zgryzające pędy. Niektóre z nich, działają toksycznie tylko na ludzi,
inne na różne zwierzęta. Nie zawsze też, trucizny mają nieprzyjemny smak, zdarzają
się wręcz kuszące aromatem. Nigdy nie można być pewnym, co natura ukryła w
pozornie niewinnej roślinie.
Obcując z trującymi pięknościami należy mieć się na
baczności. Chociaż, w większości przypadków, trzeba zjeść stosunkowo dużo
surowca (za dużo na omyłkowe spożycie), to czasem wystarczy zapomnieć umyć ręce
po dotykaniu rośliny (konwalia) by nabawić się pierwszych nieprzyjemnych
objawów.
PS. Zdjęcia wymienionych gatunków łatwo można znaleźć w
internecie, dlatego postanowiłem pokazać ilustracje z pewnej starej książki.
~chmurnik
Zimowi goście
Zima, a wraz z nią mrozy i
krótkie dni, to dla wielu z nas ciężki okres tęsknoty za wiosną i zielenią. W
ogrodzie rośliny cicho śpią, czasem tylko pochrapując pod kołdrą śniegu. Nie
znaczy to wszak wcale, że w ogrodzie nic się nie dzieje.
Zimą, bliżej ludzkich osiedli podlatują ptaki. Jeśli tylko za
oknami rosną drzewa i krzewy długo trzymające owoce, prędzej czy później,
zawitają tam skrzydlaci goście.
Zimą na przedmieściach do ogrodów
często przylatują ptaki leśne. Do miejskich osiedli zaglądają one dużo
rzadziej, niemniej i tam można spotkać kilka bardzo ładnych gatunków, które do
Polski przylatują zimować. Również kilka naszych rodzimych ptaków, spędzających
u nas okrągły rok, przyzwyczaiło się do ludzi na tyle, że goszczą regularnie w
terenach zieleni.
Pokażę kilka
najsympatyczniejszych gatunków, które udało mi się zaobserwować w Krakowie.
Najmilszymi gośćmi w zimie są niewątpliwie sikorki. Te małe ptaszki są bardzo pożyteczne
(zjadają mnóstwo szkodników) i spotkać je można również w dużych miastach. Oto
one:
Sikorka bogatka Parus major
Najliczniejsza spośród naszych sikor, łatwo ją spotkać nawet
w miejskich osiedlach. Gnieździ się w dziuplach drzew, nie gardzi skrzynkami
lęgowymi. W czasie karmienia piskląt, niszczą ogromne ilości szkodników. Kilka
większych drzew, do tego jarzębina albo głóg, wystarczy by spodziewać się ich
wizyty.
Sikorka modra [http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/8/88/Parus_caeruleus1.jpg] |
Sikorka modra Parus caeruleus
znacznie rzadsza sikorka, nieco mniejsza od bogatki, za do
najpiękniejsza ze wszystkich. Piękny modry czepek i czarne okulary, to jest to,
co ją wyróżnia. Zwyczaje ma podobne do bogatki, z tym, że wybiera bardziej
świetliste lasy.
Sikorka uboga [http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/3/3a/Parus_palustris02.jpg/250px-Parus_palustris02.jpg] |
Sikora uboga Parus palustris
Bardzo rzadko zagląda do miast. Już od dawna nie widziałem
jej w Krakowie. Prawdopodobnie nie toleruje zgiełku i hałasu jak inne sikorki.
![]() |
Kwiczoł Turdus pilaris |
![]() |
Kwiczoły[zdjęcia moje, dlatego takie kiepskie] |
Kwiczoł Turdus pilaris
Nie jest to ptak regularnie zimujący w Polsce, jednak jest
bardzo liczny na przelotach i jestem pewien, że widziałem chmary tych ptaków w
grudniu na obrzeżach miasta. Prawdopodobnie niektóre gromady pozostają u nas,
lub opóźniają swój odlot, ze względu na łatwość zdobycia pożywienia na terenie
miasta. Mogły też robić sobie kilkudniowy odpoczynek, i wtedy je
zaobserwowałem.
Gil zwyczajny [http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/9/96/Pyrrhula_pyrrhula_bl1.jpg] |
Gil zwyczajny Pyrrhula pyrrhula
Tego czerwonego ptaszka nie widziałem już bardzo długo.
Ostatni raz chyba w dzieciństwie. Cóż, cywilizacja i rozbudowa miast zapewne
skutecznie je zniechęcają do odwiedzin. Woli lasy obfitujące w zarośla.
W pobliżu rzek, na miejskich bulwarach, bardzo łatwo spotkać
mewy, łabędzie i kaczki krzyżówki. Czasem widuję także kormorany czarne, które
upodobały sobie wiślane wody. Zimą, całkiem dobrze sobie radzą, póki rzeka
całkiem nie zamarznie. Jest im cieplej i łatwiej o pokarm, niż poza miastem.
Osobnym zagadnieniem jest plaga krukowatych i gołębi.
Wystawienie karmników w mieście wiąże się zawsze ze ściąganiem chmar kawek,
srok i gawronów. Da się zauważyć zależność, że im więcej srok, tym sikor mniej.
Swoją drogą, sroki należą do najinteligentniejszych krukowatych, wykazując
sporą plastyczność zachowań, co daje im przewagę nad innymi ptakami w
środowisku miejskim. Ptaki żyjące ciągle w mieście, wykazują nawet różnice w
budowie ciała w stosunku do tych samych gatunków, spędzających życie poza
miastem. Mają więcej tkanki mięśniowej, gdyż miasto wymusza na nich większą
aktywność...
~chmurnik
Subskrybuj:
Posty (Atom)