piątek, 2 marca 2012

Turpizm w sztuce ogrodowej


Czy można zachwycić się czymś brzydkim? Czy można zobaczyć piękno w czymś odrażającym? Można, to kwestia...spojrzenia. 

Umiłowanie brzydoty, a właściwie obrzydliwa fascynacja, stała się osnową nurtu artystycznego zwanego turpizmem. Cytując za wikipedią „turpizmem (łac. turpis = brzydki) nazywa się zabieg polegający na wprowadzeniu do utworu elementów brzydoty w celu wywołania szoku estetycznego”. Elementy turpistyczne, antyestetyczne pojawiały się w sztuce od zawsze, natomiast ich eskalacja, zwłaszcza w literaturze nastąpiła w drugiej połowie XX wieku. Można wtedy mówić o samodzielnym nurcie artystycznym. Paskudnie realistyczne, czasem obłąkańczo poetyckie opisy rozkładu, śmierci, chorób i kalectwa stanowią narzędzie, za pomocą, którego odbiorca ma się przebudzić i ujrzeć świat z właściwej perspektywy. Oczywiście właściwej autorom. Turpizm w innych dziedzinach sztuki jest również wyraźny, choć najbardziej w malarstwie i muzyce. 

W nawiązaniu do brzydoty, wspomnę o przykładach masakrowania drzew. Ostatnimi czasy, spacerując tu i ówdzie, zauważyłem nasilenie tego zjawiska. Już w trakcie studiów, na każdym osiedlu mogłem znaleźć przykład źle przyciętego drzewa czy krzewu. Jednak teraz, gdy mnóstwo firm ogrodniczych zajmuje się fachową pielęgnacją zieleni, rażąco nieprawidłowe cięcia powinny być rzadkością. A tu odwrotnie... 

Tłumaczyłem to brakiem wiedzy fachowej u „fachowców”, niedbalstwem, a nawet fizyczną nieudolnością. Teraz wiem, jak bardzo się myliłem. Pierwszy niepokojący objaw zobaczyłem niegdyś wracając autokarem z Krynicy do Krakowa. W miejscowości, której nazwy nie wspomnę, był cmentarz, a na nim ze 30 brzóz (lekko licząc). Brzozy w wieku 10-15 lat, wszystkie ścięte na wysokości ok. 4 metrów, jakby ktoś po tylu latach uprawy nagle chciał zrobić z tego żywopłot. Ze zgrozą oglądałem cmentarz i postanowiłem wyprzeć go z pamięci. Rok później (często jeździłem tą drogą), oprócz zmasakrowanych cmentarnych brzóz, zobaczyłem, że w kilku ogródkach w tej miejscowości, w których rosły brzozy, zostały one identycznie przycięte! Niektóre nawet niżej. Wniosek nasunął się jeden – to się rozprzestrzenia...

I oto, w moim mieście, dostrzegłem w końcu, jak na skwerkach, w parkach, w ogrodach, powoli zaczyna przybywać niewłaściwie przyciętych, słowem zniszczonych drzew. Jadąc tramwajem usłyszałem nawet ludzi, którym się to spodobało. Drzewa okrzesane do pnia, pozbawione czubków, o zdeformowanym pokroju, rośliny przycięte tak, że nie rokują szans przeżycia najbliższych lat, zdobyły uznanie ludzi. I wtedy zrozumiałem....

Oto ogłaszam wszem i wobec, że Turpizm zawitał do Sztuki Ogrodowej. Niszczenie drzew nie jest wynikiem niewiedzy, ale jest celowym działaniem! Precyzyjnym i zamierzonym. Artyści, tzw. rzeźnicy drzew (pozwolę sobie na wykorzystanie nazwy, której autorem jest Andrzej Pilipiuk, choć użył jej w o niebo lepszym kontekście), objawiają się coraz liczniej. Manifestują swoje przekonania, kult brzydoty, w różny sposób, nieznany dotychczas na polu sztuki ogrodowej i projektowania. 

Jak ustaliłem, można wyróżnić (jak do tej pory) dwa odłamy w ramach turpizmu ogrodniczego:
- klasyczny
- postapokaliptyczny

Odłam klasyczny, korzysta obficie ze wzorców od lat obecnych w sztuce ogrodowej. W dziełach charakterystycznych dla nurtu występują, bowiem układy alejowe, masywy, kwietniki, a nawet „ogródki skalne”. Te ostatnie przyjmują często groteskową formę kopców, bądź grobów z kamieniami. Jednak głównym elementem jest sposób zarzynania, przepraszam, FORMOWANIA, roślin. Otóż, o ile w tradycyjnym ujęciu ogrodniczym, cięcie drzew ozdobnych, polega na poprawieniu ich struktury, oczyszczeniu z posuszu i poprawieniu statyki, a przede wszystkim na niezniszczeniu pokroju, w awangardzie turpistycznej tych reguł nie ma. Słowem, o ile dobrze przycięte drzewo, wygląda jakby przycięte nie było – ma zachowany pokrój i charakterystyczny układ gałęzi, o tyle turpistyczne formowanie polega na tym, by drzewo nie tylko nie wyglądało na przedstawiciela swojego gatunku, ale nawet by nie wyglądało jak drzewo! Otóż to, chodzi o przekształcenie formy. Zniszczenie pokroju, zmianę struktury i formy. Modrzewie są tworzywem do modelowania drabin, z klonów, grabów i dębów tworzy się tzw. dziady drogowe, strzelające kikutami w niebiosa (o dziadach drogowych jako układzie alejowym napiszę później). Natomiast do uzyskiwania silnych architektonicznych dominant doskonale nadają się drzewa z rodzaju Populus (topola), z których turpiści tworzą słupy. 


Oto przykład turpizmu ogrodowego. Absolutnie zdrowe sumaki octowce, osiągnąwszy przypuszczalnie 20 rok życia, zostały przemodelowane w sterczące, rozgałęzione kikuty. Grupa ta, będąca ozdobą przedszkola nabrała przerażającej siły wyrazu. Używając określenia prof. malarstwa Lucjana O., można ocenić, że "w tej kompozycji jest napięcie, jest intryga"

Widzimy fatalnie przyciętego dęba szypułkowego po prawej stronie - rzeźnicy nadali mu formę pełną niepokoju, poniekąd dynamiczną (lewy konar), przypominającą styl ukształtowany wiatrem występujący w sztuce bonsai. W tle modrzew europejski, uformowany w klasyczną drabinę - ścięty wierzchołek i skrócone do zarysu prostokąta boczne odgałęzienia. Efekt poziomych szczebli tej żywej jeszcze drabiny zaiste zastanawia...

Frakcja postapokaliptyczna, to prawdziwy rarytas dla koneserów sztuki współczesnej. Awangarda awangardy. I jednocześnie coś dla lubiących klimaty Mad Max’a i serii Fallout. Wyobraźcie sobie ogród - jaki jest? Cichy, spokojny, zielony, miły, uspokajający... Błąd! Turpizm nie uspokaja. Turpistyczny ogród także. Prawdę mówiąc, nazwa ogród w tym przypadku oznacza tylko „teren ogrodzony”. Beton, stalowe pręty, rdza, gruz, zdemolowane przedmioty to materia, z której tworzy frakcja postapokaliptyczna. Wykorzystywanie nietypowych elementów (drut, karton, skrzynki po owocach, wraki, opony) do budowy małej architektury ogrodowej to wymóg podstawowy. „Wypoczynek” w krajobrazie jak po wybuchu bomby atomowej, jest celem i kwintesencją dążeń tych „projektantów”.  

Ta fontanna jest sztandarowym przykładem kompozycji odłamu postapokaliptycznego. Rdzawa woda tryska ze słupa, którego obudowę stanowią mocno sfatygowane skrzynki. Wrażenie śmietniska, złomu i brudu jest przytłaczające. Całość utrzymana w rdzawo-brunatnej, przywodzącej na myśl powierzchnię Marsa, tonacji i do tego intrygujący widok zapożyczony. Nic dodać, nic ująć.

  W kolejnych postach będę na pewno rozwijał ten temat. Jest to bardzo interesująca, choć niepokojąca tendencja w sztuce ogrodowej, która stoi w opozycji do wszystkiego, co było dotychczas. Przytoczę słowa polskiego turpisty, Stanisława Grochowiaka: Bo turpizm nie polega bynajmniej na mnożeniu brzydkich rekwizytów, ale na tym, czym turpizm jest istotnie: na upartym szukaniu nowej, realistycznej formuły dla poezji. 
I oto na polu projektowania, znaleźli nową formułę. Przytaczając słowa pewnego stróża, „piękną jak skurwysyn”....

 ~chmurnik

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz